Debata, a właściwie medialna jatka, dotycząca referendum pokazuje w jaskrawy sposób jak bardzo zatraciliśmy się w jałowych sporach a jak bardzo oddaliliśmy się od propaństwowości. Dotyczy to szczególnie polityków opozycji i tej części społeczeństwa oraz mediów, która za swoje polityczne motto wybrała 8 gwiazdek. Wiedzeni tym hasłem jak gwiazdą polarną postanowili nawigować do iluzji. Fakty bowiem do tej części Polaków nie docierają. Zamiast rzeczywistości jest nienawiść. U jednych do PiS’u , a u innych do Polski.
Po pierwsze referendum należy się Polakom jak psu micha, ale spora część, szczególnie ta niosąca na sztandarach hasła „konstytucja” i „demokracja”, w jakiś szczególnie zajadły sposób tę konstytucyjną gwarancję i najwyższą formę demokracji starają się poniżyć i zohydzić. Powołują się na jakieś niepoważne argumenty, nawołują do bojkotu. Namawiają nas do odbierania sobie wolności. I nie mam najmniejszych wątpliwości, że znajdzie się całkiem spora grupa niewolników, która własną wolność z nienawiści do PiS’u zbojkotuje.
Po drugie pytania. Rzecz jasna pytania są w oczywisty sposób związane z kampanią wyborczą. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że władza obecna pragnie przy pomocy referendum zwiększyć swoje szanse wyborcze. Nie da się zaprzeczyć, że pytania w referendum mają w jawny sposób zdyskontować politykę rządu. Ale żadna z tych oczywistości nie jest nielegalna, nie łamie prawa, nie jest sprzeczna z zasadami demokracji, w najmniejszym stopniu nie ogranicza niczyich praw. Skąd zatem ten skowyt? A no stąd, że zamysł i pytania mogą wedle opozycji obniżyć jej wyborcze szanse. Dlatego atak na konstytucję i demokrację. Atak na państwo. Atak na Polskę.
Jedno z pytań dotyczy wyprzedaży majątku narodowego. To bodaj najważniejsze pytanie w zestawie referendalnych pytań. Dotyczy bowiem rzeczy fundamentalnej, a mianowicie jakim państwem ma być Polska. Państwem liberalnym, kierującym się społecznym darwinizmem, czy państwem opiekuńczym biorącym także w ochronę obywateli mniej zaradnych, mniej cwanych, starych, chorych, biednych, kalekich, wszystkich tych, którzy nie potrafią skorzystać z wolności i demokracji. Czasem z własnej woli, a często dlatego, że mieli takich a nie innych rodziców, mieszkali w złym miejscu, albo zwyczajnie się im nie udało lub nie mieli talentu.
Pytanie o majątek narodowy to pytanie nie o stołki, ale pytanie o dochody państwa, a także o zdolność sterowania jego gospodarką. Nie jest bowiem problemem, jak bredzą liberałowie, że państwowe to złe. Złe jest to co państwu szkodzi. Tak jak szkodzą media zagraniczne, zagraniczne supermarkety, zagraniczny przemysł przetwórstwa rolniczego, zagraniczne banki. Jak szkodzą także nierentowne państwowe firmy. Jak szkodzą dyszący nienawiścią do Polski polscy europarlamentarzyści.
Warto rozumieć, że dobrze zarządzana polska firma, szczególnie o ponad narodowym zasięgu, przynosząc dochód obniża podatki, podczas kiedy firma zagraniczna wyprowadza z Polski dochód i sprawia, że podatki są wyższe. Dlatego warto chronić majątek narodowy przed bezmyślną wyprzedażą. I dlatego trzeba iść do referendum.