Proponuję dziś Państwu swoistą, intelektualną „wycieczkę” do źródeł III RP w sensie ideowym i społecznym, mając wszak świadomość, że nie da się całkiem abstrahować od bieżącej, chaotycznej i emocjonalnej nad wyraz kampanii wyborczej, strywializowanej przez przekaz medialny do cna. Słowem, jakiś pan coś powiedział, a inny go „zmiażdżył’ odpowiedzią. Ale mam przekonanie, graniczące z pewnością, że bez powrotu do źródeł obywatelskości nie da się poważnie i odpowiedzialnie myśleć o przyszłości Rzeczpospolitej, ale też o teraźniejszości naznaczonej aktualnym wyborem i związanym z nim obywatelskim (!) obowiązkiem udziału.
Toteż i zjawisk bieżących jak najbardziej, czyli polityzacji i mediatyzacji każdej nieomal dziedziny naszego życia łącznie ze zjawiskiem Infotainmentu (informując bawić), w tym drugim pominąć nie sposób. Zacznę zatem od konstatacji z tej dziedziny o wymowie statystycznej zgoła, ale też o skutkach społecznych, etycznych i mentalnych trudnych jako się rzekło do pominięcia. Otóż kilka milionów naszych Rodaków codziennie czerpie wiedzę o otaczającym nas świecie z tabloidów, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Całości w tej materii dopełniają stabloidyzowane do cna, w pogoni za uciekającymi czytelnikami media typu GW, Onet czy WP, oraz tzw. media społecznościowe (wolność to nie tendencyjna dowolność) gotowe pospołu strywializować i ośmieszyć każdy najpoważniejszy nawet społeczny problem, czy zjawisko, ale też ideę, a osobę np. „opluskwić” (sic!). Choć znam wielu (?), którzy potrafią z mediów w sensie informacyjnym korzystać odpowiedzialnie i krytycznie, posiłkując się też choćby periodykami typu: ”Wszystko co najważniejsze”, „Teologia polityczna” czy „WPiS” (Wiara, Patriotyzm i Sztuka), ale obawiam się, że to jednak społeczny margines (sic!).
Oto jakiś czas temu byłem gościem na antenie Polskiego Radia 24 red. Macieja Woźniakiewicza w jego autorskiej audycji o tytule „Społeczeństwo obywatelskie. Reaktywacja”, dość jednoznacznie sugerującym, że owa idea została w III RP zdecydowanie zagubiona. W trakcie ożywionej dyskusji usiłowaliśmy odnosząc się zarówno do zmitologizowanej do cna realnej i brutalnej historii transformacji, jak i idealistycznych wtedy w istocie oczekiwań społecznych, odnaleźć aktualną ścieżkę powrotu do ideowych źródeł naszej „obywatelskości”. Tytułem wyjaśnienia dodam, że redaktor z niejaką lubością cytował Herberta („Pan Cogito”), a ja przypominałem wyjątkowo nośne w tej materii nauczanie społeczno-moralne Św. Jana Pawła II, nota bene „opluskwionego” niedawno przez „wolne” od wstydu i przyzwoitości stabloidyzowane media. A przecież podstawowy wszak, choć trudny obowiązek katolików odpowiedzialnego udziału w życiu społecznym, w tym politycznym (wybory), wbrew pozorom nigdy nie został do końca masowo zrealizowany, o czym świadczy choćby mizerna od początku III RP frekwencja wyborcza.
Przy okazji warto wspomnieć długą listę tych którzy na prawdę angażowali autorytet Kościoła dla własnych partykularnych, politycznych interesów (np. Wałęsa, Giertych czy Marcinkiewicz), ale też przypadki rozpolitykowanych księży (np. Sowa, czy Lemański),ale to już temat na inny felieton. Czy jednak w dzisiejszym może zabraknąć puenty, nawet jeśli zwykle mając zaufanie do Państwa inteligencji pozostawiam Wam ostateczne wnioski. Zapytam zatem, którzy to politycy startujący w najbliższych wyborach mogą odpowiedzialnie i skutecznie zadbać o reaktywację społeczeństwa obywatelskiego?
Peter H z Pixabay” target=”_blank” rel=”noopener”>fot.Pixabay