Mógłbym w dzisiejszym felietonie odnieść się do nagonki na media publiczne. Roztrząsać kwestie win, a także mówić o spirali nienawiści, która stała się metodą polityczną. Mógłbym pomstować o zboczeńcach zwanych edukatorami, których lewacka ideologia usiłuje zainstalować w polskich szkołach. Mógłby też pożartować sobie ze starych komunistek, tych z Nowej Lewicy, które walczą o reprodukcyjne prawa kobiet w Dniu Kobiet. Mógłbym, ale mi się nie chce. Wolę o etykietach.
Wiecie państwo, etykieta to taki pomysł, wzięty z supermarketu, aby opis treści zawrzeć w krótkiej formie językowej. To coś co pasuje bardziej do sklepowej półki samoobsługowego handlu, weszło niepostrzeżenie do edukacji a stamtąd do życia społecznego. I stało się czymś zastępczym wobec myślenia. A nadto – nie da się tego uniknąć.
Weźmy metaforyczny słoik z majonezem. Mało kto sprawdza skład majonezu, ale kupuje go z uwagi na producenta, który też ma swoją etykietkę. Etykietkę producentowi nadał ktoś z odpowiednimi etykietami. influenceró, ekspert, celebryta, pani z telewizji. Kontinuum etykiet. Etykieta potwierdza etykietę. Bo etykiety w życiu publicznym mają swoją hierarchię. Media – z jednej strony mają swoje etykiety, ale nadają etykiety innym. Każde z mediów po swojemu.
Życie współczesne musi się posługiwać etykietami. Nie sposób iść do supermarketu, jakim jest współczesny świat, odkręcić zakrętkę, wsadzić palec do majonezu i zlizać z palca majonez, aby sprawdzić jego jakość. Musimy zaufać temu co ktoś umieścił na etykiecie. Bo ładnie by wyglądał nasz umowny supermarket, w którym każdy odkręcałby zakrętki, rozrywał opakowania, nadgryzał bułki i jabłka. Trzeba etykiet i zaufania, że na nich są komunikaty prawdziwe.
Otóż to. Zaufanie. Rzecz społecznie niezbędna. Bez zaufania znika społeczeństwo. Pozostaje gromada rywalizujących osobników w nieustannym konflikcie. Nie trzeba być socjologiem, aby zrozumieć, że zaufanie to jedno z najważniejszych społecznych spoiw, a prawda niezbędnym dla zaufania składnikiem. Bez prawdy nie ma zaufania, bez zaufania nie ma społeczeństwa. Bez społeczeństwa nie ma narodu. Nie ma wspólnoty. Jest chaos i konflikt. Rozpad, destrukcja, upadek.
Jan Paweł II jest jedną z etykiet. Kościół jest także jedną z etykiet. Etykiety te, jak wszystkie inne, nie spełniają wszystkich naszych oczekiwań co do kryterium prawdy. Ale twierdzenie, że papież Polak, tolerował pedofilię w Kościele, jest etykietą nieprawdziwą, tak jak przekonanie, że Kościół jest siedliskiem pedofilii, etykietą kłamliwą.
Nie mam zamiaru bronić ani papieża Jana Pawła II, ani Kościoła Katolickiego. Są od tego bardziej kompetentni. Chcę jednak stanąć w obronie społeczeństwa, czyli zasady umieszczania na „słoikach” etykiet zawierających więcej prawdy. Tego, aby na margarynie nie umieszczać etykiety z napisem „masło” a na masie ze zmielonych karaluchów, nie widniała etykieta z napisem „mięso”.
Atak na JPII jest operacją dezinformacyjną. Zamianą etykiety „święty” na etykietę „łajdak”. Dezinformacją, której celem nie jest obrażanie papieża, ale której celem jest dezintegracja społeczeństwa, co prowadzi wprost do dezintegracji Państwa. I wcale nie chodzi o papieża, ale o te wszystkie etykiety, których używamy, aby istnieć jako wspólnota. Nie są całkiem prawdziwe, bo nie ma na tym świecie etykiet idealnie prawdziwych, ale dzięki nim trwamy jako naród.