Pojawiające się w przestrzeni medialnej wypowiedzi samorządowców lubuskich kwestionujących polskie prawo do niemieckich reparacji ujawniają dwie rzeczy w sposób oczywisty. Po pierwsze ujawniają mentalny serwilizm wobec Niemiec. Czy on jest spowodowany brakiem edukacji, czy też finansowymi gratyfikacjami, w postaci na przykład biurokratycznej synekury, nie warto rozważać. Po drugie ujawniają jawną wrogość wobec polskiego państwa, werbalizowaną na przykład hasłem, że to pieniądze dla PiS’u. Tak jakby jakaś polska partia mogła „sobie” wziąć tysiące miliardów euro i „zagospodarować” we własnym zakresie.
Poza tymi dwoma oczywistymi objawami degeneracji moralnej i kompromitującej samorządowca lubuskiego wrażliwości na „niemiecką” krzywdę, jest jeszcze jeden ciekawy aspekt natury logicznej. Pewnej oksymoronizacji myślenia, dowodzący, delikatnie rzecz ujmując, deficytu intelektualnego, który wydaje się być w licznych przypadkach stanem permanentnym i nieodwracalnym. Otóż owi osobnicy troszczący się o niemieckie samopoczucie mentalnie współistnieją w dwóch pozornie sprzecznych rzeczywistościach. Pierwsza z nich domaga się od rządu rezygnacji z części niezawisłości, po to aby „zasłużyć” w UE na pieniędzy z programu KPO. Ta część samorządowców, przedkładający interes partii nad interes Polaków, traktuje UE, czyli także Niemcy, jako darczyńców, nie rozumiejąc, że wszelkie pieniądze jakie dostajemy z UE to rekompensata za negatywne skutki gospodarcze powstałe w wyniku przystąpienia Polski do UE. Te słusznie należne Polsce pieniądze owi samorządowcy traktują jak bezwarunkowy dar.
Z drugiej strony uważają, że Polsce nie należą się znacznie większe pieniądze należne Polsce za gigantyczne zniszczenia, rabunek i mordy. Pieniądze za otrzymanie, których Polska nie musi spełniać żadnych warunków. W owej oksymoronicznej mentalności nadto pieniądze z KPO, słusznie nam się należą, ale PiS je blokuje swoją polityką. No bo w rozumieniu lubuskich samorządowców (niektórych) one są „nasze”, bo dzięki nim możemy Lubuszanom prezentować się jako ci, na których mają zagłosować w następnych wyborach. Zaś pieniądze z reparacji ta oksymoroniczna mentalność uznaje za pieniądze PiS’u, bo za nie partia ta może zwiększyć swoje szanse wyborcze. Tak mniej więcej legendowanie są pieniądze z KPO i za reparacje. W oderwaniu od państwa i Polaków, ale w partyjnej logice. Zatem jak widać, tym wrażliwym na niemiecka krzywdę lubuskim samorządowcom, wcale nie zależy na dobru Polski, dobru Lubuszan, ale na swoich szansach wyborczych. Z tego właśnie powodu pieniądze z KPO, choć mniejsze i mniej dla Polski korzystne, pachną im. Pachną kolejnymi synekurami. Te zaś z reparacji, słusznie nam i bez warunków należne, śmierdzą, bo zapewnić mogą sukces rządzących.
Pogarda jaka powinniśmy żywić do tego rodzaju kombinacji, niestety nie przekłada się na wyborcze szanse tych samorządowców, którzy de facto są w Lubuskiem niemiecką piątą kolumną. Mimo wszystko mówię to z nadzieją, że logika polityczna jaką reprezentują zostanie przez wyborców zauważona.