Środowiska lewicowe rozpętały w mediach nagonkę na ministra Czarnka, za to, że przeznaczył sporo pieniędzy na wsparcie organizacji pozarządowych o profilu patriotycznym i katolickim. Z wielką zajadłością wypowiadają się rozmaici zawodowi eksperci na telefon, zawsze gotowi napluć na rządzących w imię obrony wartości. Oglądałem nawet takiego eksperta z Fundacji Batorego, która jest jak większość wie, finansowana przez Sorosa, o którym nie da się powiedzieć zbyt wiele dobrego w kontekście demokracji. Fundacja ta udziela finansowe wsparcie środowiskom o mentalności reprezentowanej kiedyś przez Unię Demokratyczną, która miała w z demokracją tyle wspólnego, co Polska Zjednoczona Partia Robotnicza z robotnikami. Dowodem są liczne powiązania personalne. Środowiska te nienawidzą, jak diabeł święconej wody, polskości i katolicyzmu. Opowiadają się zza ateizmem i internacjonalizmem. Dlatego też uważają, co realizowały gorliwie wtedy kiedy były u władzy, że tylko oni wiedzą komu dać kasę, a komu nie, aby demokracja szła z postępem.
Nie dziwi więc wściekły atak na ministra Czarna za popieranie niewłaściwego kierunku. Albowiem jedynie Marks i jego wyznawcy mają prawo wyznaczać Polakom jedynie słuszny azymut na drodze ku świetlanej przyszłości, czyli raju według koncepcji niejakiego Szwaba. Nie mam jednak zamiaru bronić ministra Czarnka, z prostego powodu. Nie mam armat, a przynajmniej nie takich mających dostatecznie wystarczający zasięg, ale mogę co nieco podręcznym moździerzem postrzelać sobie w kierunki Lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Tutaj, lokalnie, słuszna zasada dawania swoim jest trwałą świecką tradycją, niczym jajeczko podczas wigilii. Afera z Łukaszem Mejzą, któremu najpierw jako swojemu, bo z PSL’u, nie szczędzono finansowej łaskawości na realizację pozarządowych działań, które po tym jak już został parlamentarzystą i przeniósł się do pisowskiego rządu, nagle uznane zostały za przestępstwo, które z tego co wiem, nadal jest jedynie propagandowe. Bo wyroku w sprawie nie ma. Skutkiem afery było pożegnanie dwojga urzędników „zasłużonych” dla utrwalania właściwego kierunku działania organizacji pozarządowych. Ukręcono sprawie łeb, zanim zaczęła śmierdzieć. Pozostał hejt i „morda” aferzysty dorobiona przez trzymających kasę niewdzięcznemu posłowi.
Jako wieloletni członek kilku NGO’sów, mam spory bagaż doświadczeń uczestniczenia w rozmaitych „transparentnych” procedurach przetargowych, które od „zawsze” pod przykrywką równych szans przyznawały pieniądze swoim. Na tej logice oparta jest zresztą struktura popierania tych co trzeba w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim, a ciekawi mogą sprawdzić, że każdy z sejmikowych koalicjantów dysponuje „swoimi” europejskimi pieniądzmi dla wspierania tych właściwych. Oczywiście transparentnie. Normą jest to, że nawet spełnianie kryteriów oficjalnych nie musi oznaczać akceptacji, która zapada nie na poziomie merytorycznym, ale politycznym. Ba znam, choć nie podam, nazwiska osób które takie oceny politycznej dokonały.
I tak długo jak województwem rządzić będzie obecna ekipa, nadal cień Unii Demokratycznej, ZSL i PZPR, będzie wyznaczał właściwy kierunek wspierania NGO. I minister Czarnek tego nie zmieni.