Istnieją na świecie ludzie, którym wydaje się, że Unia Europejska nie jest skorumpowana, a te przypadki korupcji jakie się ujawniają, to jedynie margines, bo tam większość zasiadających, to ludzie o kryształowej uczciwości. Najdelikatniej rzecz ujmując ten pogląd świadczy o ignorancji, czyli tłumacząc na polski niewiedzy, która prowadzi do cechy, którą jedni nazywać będą naiwnością a inni głupotą. Nie rozstrzygam co bliższe prawdy.
Moim zdaniem, a nie jestem przeciwnikiem istnienia instytucji międzynarodowych rozwiązujących wiele problemów w relacjach pomiędzy państwami, o poziomie uczciwości Unii najlepiej świadczą nie tyle korupcyjne wpadki parlamentarzystów, co cała unijna struktura. Struktura, w której Parlament Europejski to demokratyczna fasada, za którą działa niedemokratycznie ukonstytuowana struktura Komisji Europejskiej mająca, z powodu nieprzejrzystości podejmowania decyzji, w znacznej przewadze jednoosobowo, wszelkie cechy struktury mafijnej.
Za tymi oficjalnymi rzekomo demokratycznymi strukturami działa jeszcze bardziej nieprzejrzysta, choć oficjalna, struktura lobbystyczna, którą rządzą pieniądze. A to, że jest oficjalna, oznacza jedynie, że lobbowanie jest uznane za działalność legalną. Lobbowanie, które nie ma charakteru jawnego, zwykli ludzie nazywają korupcją. Zatem, korupcja jest wmontowana w unijną strukturę, a oczekiwanie aby gigantyczne pieniądze krążąca na zapleczu unijnego systemu podejmowania decyzji, nie przekładały się na te decyzje KE, to gruba naiwność, a raczej kiepskie rozumienie zasad działania biznesu, który daleki wszak jest od wydawania pieniędzy bez oczekiwania zysku.
W skrócie – mamy zatem demokratyczną fasadę, Parlament Europejski, który ma mandat wyborców, ale który nie decyduje w zasadzie o niczym, bo decyzje ważne podejmuje się w komisjach, które nie biorą się z demokratycznych wyborów, ale z zakulisowych układów politycznych. A w tych kulisach oficjalnie buszują lobbyści w imię prostej zasady, kto da więcej kasy, ten ma rację. I tak powstaje coś co nazywane jest prawem europejskim, a w zasadzie nie ma cech prawa w rozumieniu demokratycznym, ale jest dyktatem grup interesu. A to, czy jest to interes polityczny, czy biznesowy nie ma większego znaczenia. W skutkach bowiem na jedno wychodzi.
Na straży tego systemu, dalekiego od jawności stoi Trybunał Sprawiedliwości, do którego sędziów delegują politycy, nie bardzo wiadomo wedle jakich kryteriów. Po uważaniu , bo na pewno nie w demokratycznej procedurze.
Dla każdego kto racjonalnie patrzy na rzeczywistość, zdziwienie budzi nie to, że w UE kogoś złapano na korupcji, ale że w ogóle złapano. Stąd racjonalni obserwatorzy nie ubolewają nad czymś co jest oczywiste, ale dostrzegają w przypadkach korupcji, walki frakcyjne. No bo jak to w mafii, jak chcesz się pozbyć konkurenta denuncjujesz go wymiarowi sprawiedliwości. Wystarczy jedynie rozważać jaka frakcja i jaki kraj zostały zadenuncjonowane.