Rocznica wprowadzenia stanu wojennego przez największego wg Michnika patriotę, weszła w koleinę mało refleksyjnego rytuału. W medialnych tekstach klepie się wciąż te same formułki o komunie zabierającej czołgami wolność, a politycy mimo upływu lat, co powinno skutkować poszerzeniem widnokręgu intelektualnego, powtarzają, powtarzają, powtarzają wciąż to samo. Jak w propagandowych agitkach drugiego obiegu.
Gdzieś na marginesie politycznych analiz ktoś tam dostrzega pijackie uwielbienie Michnika dla Jaruzelskiego. Ci rzekomi dwaj wrogowie w III RP spijali sobie z dzióbków, jak to się mówi o szczególnym zauroczeniu. Ktoś próbuje doszukiwać się prawdy w zakrapianych wódką rozmowach w Magdalence, podczas której Kiszczak ustawiał sobie Solidarność do przejęcia Polski. Bo Polska po Okrągłym Stole została przejęta, zrujnowana i ograbiona. Bo to nie komuna zlikwidowała 50% gospodarki. Nie ona rozwaliła PGR-y i zgotowała pokoleniu żyjącemu na Polskiej wsi ekonomiczne piekło. To zrobili mędrcy od naprawiania Polski, którzy rzekomo walczyli z komuną.
W bogoojczyźnianych, potępieńczych dla komuny tekstach brak cienia refleksji nad prawdziwymi organizatorami wydarzeń w Polsce. Wcale nie tymi z Moskwy, bo ci też w tej rozgrywce przegrali. A przecież zasada qui bono wciąż obowiązuje. Kto zyskał na upadku polskiej gospodarki. Na cofnięciu Polski w rozwoju o ponad 20 lat. Zamiast fascynować się opowieściami z mchu i paproci o walce z komuną, może warto przeanalizować podstawowe dane statystyczne. Na przykład o PKB.
Dane zaś pokazują, że z polską gospodarką działo się źle już od 1976 roku. Solidarność, która wzięła się z powszechnego protestu przeciwko klęsce gospodarczej realnego socjalizmu, przejęta została przez trockistów, których receptą było – jeszcze więcej socjalizmu. A jak później się okazało, spora część liderów Solidarności działała tam jako partyjna agentura. O działających w Solidarności obcych agenturach nadal oficjalnie nic nie wiadomo. A skoro nie wiadomo, to znaczy, że dzisiaj to „nasza” agentura, czyli agentura naszych obecnych sojuszników.
Przy okazji 13 grudnia nie wspomina się o wizycie Wojciecha Jaruzelskiego w Nowym Jorku u Davida Rockefellera jaka miała miejsce 25 września 1985 roku. Według Zbigniewa Brzezińskiego, uczestnika tej rozmowy, atmosfera była bardzo serdeczna, a finansowy magnat podziwiał polskiego „despotę”. Mało kto wiąże tę wizytę z upadkiem Związku Radzieckiego, Okrągłym Stołem, ruiną Polski i przejęciem sporej części polskich aktywów przez zachodnie korporacje a także z upadkiem wiodących gałęzi przemysłu. Zamykaniem nowoczesnych i rentownych firm. Przejęciem polskiej bankowości, a wreszcie likwidacją stoczni, mateczników społecznego oporu przeciwko „komunie”.
Zbrodnia jaka dokonała się 13 grudnia warta jest dogłębnego wyjaśnienia. Jako poważne państwo możemy i powinniśmy to zrobić. To zbrodnia, z której po 30 latach od tak zwanego odzyskania wolności w 1989 roku, powoli wydobywamy się. Warto więc zapytać gdzie bylibyśmy, gdyby w 1981 roku ktoś nie napadł na Polskę, czołgami Polaków.