Deklaracja naszych zachodnich przyjaciół dotycząca niemieckich Patriotów wywołała w Polsce zaplanowany w Berlinie efekt. Opozycja poczuła dla siebie szansę i uderzyła z pełną mocą hejtem w rząd. Ten zaś nieświadom niemieckiej zagrywki wdał się w medialną szarpaninę. Uradowani dziennikarze niemieckich mediów Polsce poczuli posokę i zawyli gotowi do nagonki. Reszta dziennikarskiej braci, niestety, także mało kumata w sprawie medialnych zagrywek, kręci „bączki” jak pies ścigający własny ogon. Żal na to żenujące widowisko patrzeć i komentować. Po raz kolejny ktoś rzucił sztuczną kość, na którą Polacy in gremio bezprzytomnie się rzucili.
A wszystko to z daleko posuniętej ignorancji w temacie wojennych strategii, w których od zawsze dezinformacja była częstą taktyką. Ignorancją, bo nie będę oszczędzał rządzących, wykazali się zarówno ministrowie jak i media sprzyjające rządowi. Nierozumienie zasad wojny informacyjnej, skutecznie stosowanej przez Niemców od początku ich panoszenia się w Europie, daje jak zawsze potomkom Teutonów przewagę. Bez stosowania dezinformacji, kłamstwa, zakulisowej korespondencji nie urosła by tak niemiecka potęga, a przy okazji ich bezczelność, korzystająca z polskiej tradycyjnej niechęci do edukacji i przemożnej wiary w improwizację.
Wojna informacyjna, podobnie jak wojna handlowa, czy energetyczna zastępuje wojnę kinetyczną. Nam w Polsce nadal się wydaje, że nie uczestniczymy jako państwo w wojnie. W tym durnym przekonaniu pozostaje polska opozycja, nieświadomie sprowadzona do roli zdrajców własnego kraju. Z powodu niewiedzy jak i zacietrzewienia stała się skutecznym narzędziem w niemieckim imperialnym planie Europy federalnej. Tymczasem Polska jest wojennym teatrem. Nie z racji dwóch zabitych przez resztki ukraińskiej rakiety, ale z racji wielowymiarowości współczesnych konfliktów. Konfliktów, w których nie najważniejsze są czołgi, bombowce i tysiące żołnierzy w okopach. Niemieckie media, niemieckie sieci handlowe, niemiecka narracja powtarzana przez opozycję, to elementy tej wojny. I wcale nie idzie o Ukrainę, ale o rosnącą pozycję gospodarczą i polityczną Polski. Im lepiej ma się polska gospodarka, im większą rolę, choć nadal minimalną, odgrywa Polska w geopolityce, im bardziej psują się stosunki amerykańsko-niemieckie, tym więcej antypolskiego jadu sączy się w niemieckiej prasie i niemieckim mediach w Polsce. Tym więcej do powiedzenia w Polsce maja pseudoekologiczne i te rzekomo broniące praw człowieka organizacje. Bezkarnie działają w Polsce niemieckie rządowe fundacje.
Opowieść o niemieckich Patriotach, którą większość Polaków łyknęła jak pelikan śledzie, od samego początku była fejkiem. Każdy, kto chciał, mógł dowiedzieć się u ekspertów, czy dar Teutonów jest możliwy. W stosownym momencie, ważne osoby w państwie, mogły w tej sprawie ogłosić komunikat. Koncept, aby przekazać Patrioty Ukrainie, pozornie sprytny, okazał się za mało sprytny. Dał bowiem opozycji paliwo do wykazywania się większym „patriotyzmem” jak rząd. Media, którym obojętna jest racja, dostały prezent do hejtowanie wszystkich i wszystkiego. Kolejną odsłonę polskiego piekła sprowokowaną przez Niemców, należy zatem uznać na kolejny niemiecki sukces.