Umarł Michaił Gorbaczow, „Człowiek Roku 1987” wg tygodnika „Time”, mający na Zachodzie przed śmiercią dobrą prasę. Podobnie jak Stalin – „Człowiek Roku” 1939 i 1942. Zaszczytu bycia „Człowiekiem Roku” wg tego tygodnika zaznał wcześniej w 1938 roku Hitler. Inni sowieccy przywódcy także mieli dobrą prasę. Powyższe wyróżnienie otrzymali w 1957 Chruszczow a w 1983 Andropow.
Część tzw politycznych elit będzie teraz przez parę dni opowiadać o zasługach dla świata tego sowieckiego zbrodniarza. Będą rozprawiać jaki to był dobry gensek, bo „pozwolił” na demokratyczne przemiany w obozie sowieckim. Że to dzięki niemu upadł komunizm. Nie wspomną przy tej okazji, że komunizm upadł pod własnym ciężarem. Dlatego nic nie wspomną o uwarunkowaniach gospodarczych tego upadku. Tymczasem jeśli przeciętna siła nabywcza PKB w ZSRR w 1983 roku wynosiła 70% amerykańskiej, to 14 lat później było tylko 30%. A przecież to były lata rządów Gorbaczowa. W latach 1985-1989 był I Sekretarzem KC KPZR, a potem kolejne dwa prezydentem. Gorbaczow zatem był sprawcą tej gospodarczej katastrofy, a przynajmniej jej bezradnym obserwatorem.
Tak długo jak mógł, realizował leninowską koncepcję podboju świata. W latach 1970-1988 wydatki na obronę ZSRR były wyższe od amerykańskich. Za czasów Gorbaczowa trwała wojna w Afganistanie. Podczas jego przywództwa zabijano protestujących w Gruzji. Kiedy Litwa ogłosiła niepodległość wysłał do Wilna czołgi. W Rydze także pamiętają jego zbrojną próbę zatrzymania Łotwy w ZSRR. Liberalizacja zwana pierestrojką i głasnostią, proces bardziej propagandowy jak rzeczywisty wynikała z powodu zapaści gospodarczej, wywołanej gigantycznymi wydatkami na zbrojenia i nieefektywnym zarządzaniem. Dochód narodowy Rosji spadł do poziomu dochodu narodowego Brazylii i był trzy razy mniejszy jak RFN. Imperialne sowieckie ambicje legły w gruzach. Sowieckie imperium po prostu rozpadło się, a Gorbaczow jedynie ten upadek autoryzował. Jeżeli się do tego upadku przyczynił, to jako tępy autokrata, nie rozumiejący negatywnych cech komunizmu. Ale poklepywany po plecach przez zachodnich polityków uwierzył w swoją dziejową misję.
Jednocześnie zachodnia opinia publiczna, a szczególnie pożal się Boże intelektualiści o marksistowskich tęsknotach, kochający Rosję, naiwnie dali wiarę gorbaczowowskiej narracji o przyjacielskich relacjach z resztą świata i o demokracji w tym upadłym imperium. Zachód tradycyjnie wierzył w deklaracje o pokojowym współistnieniu, rozbrojeniu i odprężeniu. Gorbaczow jak wielu władców Rosji wiedział, że po okresie smuty, w którym świat nabierze się na deklaracje o dobrych intencjach Rosji i wesprze jej gospodarczy rozwój, Rosja odbuduje gospodarkę i wzmocniona wróci do realizacji imperialnych celów. I to dzięki urokowi Gorbaczowa i ociepleniu przez niego wizerunku Rosji, mogła zaistnieć imperialna Rosja Putina.